— Szybciej, szybciej! — mówiła do siebie przyśpieszając kroku, a raczej wręcz biegnąc ile sił miała w swoich nogach. Śpieszyła się jak szalona, ponieważ była umówiona ze swoim przyjacielem - Nguyen, Raczej, tak nagle ni stąd, ni zowąd Yen-kun napisał do lisicy, że ten chciałaby się z nią spotkać w ich ulubionej kawiarence. Nie mogła odmówić, w końcu długo się z nim nie widziała... chociaż chodzą do tej samej szkoły, lecz brunet przynależał do równoległej klasy, ale mimo to każdą przerwę poświęcała na spotkaniu się z przyjacielem. Można by powiedzieć, że oboje są od siebie tak uzależnioni, że świata poza sobą nie widzą! — Już niedaleko. — puściła przez usta, dysząc jak stary pies, wciąż biegła jak na jakimś maratonie. Niestety zasiedziała się w swoim pokoju, w którym panował istny bałagan, jakby przeszło przez nie wielkie tornado... a tak naprawdę ostatnimi czasu Kitsune się rozleniwiła i zaniedbała o porządek jaki zazwyczaj panował w jej czterech ścianach, że aż wstyd!
Była już blisko umówionego miejsca, więc pozwoliła sobie na mały postój aby złapać chwilę oddechu. Pochyliła się, stawiając swoje drobne dłonie na kolanach łapczywie łapiąc powietrze. Przez ten pośpiech nie zdążyła się przebrać i przyszła na spotkanie w szkolnym uniformie. Westchnęła zrezygnowana i poszła dalej, gdy już wszystko było w porządku.
Weszła do kawiarni witając się z pracownikami kawiarenki, po czym swoimi miodowymi oczami szukała kumpla, którego niestety nie znalazła.
— Huh? A ja tu biegłam jak porypana, by nie musiał na mnie czekać! — jęknęła niezadowolona, machając nerwowo jednym ogonem, ale szybko się uspokoiła, bo w końcu... nie ustalili konkretnej godziny, a lisiasta sobie coś ubzdurała, że musi się pośpieszyć. — No nic, poczekam. — powiedziała znów do siebie i skierowała swoje zmęczone od biegu nogi w stronę sofy, która — o Bogowie — była wolna! Rozsiadła się wygodnie i czekała (nie)cierpliwie na Yen-kuna.